POLSKI INTERES W GÓRSKIM KARABACHU
29 września Samwel Szahramanian prezydent Republiki Arcachu, czyli nieuznawanej państwowości Ormian z Górskiego Karabachu, ogłosił koniec jej istnienia z końcem bieżącego roku. Arcach nie przetrwa nawet tyle. Po piorunującej wrześniowej ofensywie, która zgruchotała potencjał obrony osamotnionych karabaskich Ormian, żołnierze Azerbejdżanu są już w stolicy upadającego Arcachu Stepanakercie, który już wkrótce stanie się znany na świecie pod azerbejdżańską nazwą Chankendi.
Na razie wojska Azerbejdżanu patrolują miasto jeszcze w towarzystwie żołnierzy rosyjskiego kontyngentu rozjemczego, ale odejście tych drugich jest już kwestią czasu. Siły bezpieczeństwa Azerbejdżanu dokonują już zatrzymań członków dawnych władz Republiki Arcachu – dla władz w Baku są po prostu winni przestępstwa separatyzmu. Zadawniona, skrajna wrogość obu narodów powoduje, że nie jest to po prostu koniec separatystycznej republiki. To kres wielowiekowej obecności Ormian na tej ziemi w możliwej do przewidzenia perspektywie.
Według nieoficjalnych danych z regionu uszło już, głównie do Armenii, 100 tys. osób. To w praktyce cała ludność tego, co zostało z Republiki Arcachu po jej okrojeniu w 2020 r., czyli po klęsce Ormian w największym starciu zbrojnym w regionie od 1994 r. Ci ludzie już byli bardzo biedni, szczególnie po trwającej od początku roku faktycznej blokadzie transportowej prowadzonej przez Azerbejdżan, odcinającej ich nawet od żywności i lekarstw z Armenii. Armenia sama jest najbiedniejszym państwem Kaukazu, z PKB per capita na poziomie 4,2 tys. dolarów i stopą bezrobocia o wielkości 18 proc.
W tym kontekście dobrze, że Ambasador RP w Armenii zadeklarował pomoc humanitarną dla uchodźców z Górskiego Karabachu. Po pierwsze to kwestia moralna – pomoc najstarszemu chrześcijańskiemu narodowi świata. Po drugie to kwestia pragmatyczna – jeśli uchodźcy z Górskiego Karabachu nie urządzą się w Armenii prawdopodobnie niejeden z nich spróbuje urządzić się u nas. Jest to prawdopodobne ze względu na hiperliberalną politykę imigracyjną PiS, wzmacnianą jeszcze przez fakt przynależności Armenii do Partnerstwa Wschodniego UE – obywatele tych państw są na granicy traktowani, w myśl przepisów wprowadzonych pod rządami PiS, jeszcze bardziej liberalnie niż obywatele pozostałych państw spoza Unii. Po drugie w naszym kraju znajduje się już niemała imigracyjna diaspora Ormian. Takie sieci społeczne zachęcają kolejnych potencjalnych imigrantów do ruszenia w drogę.
Można zaobserwować, że Niemcy i Francja już starają się rozkładać swoje skrzydła nad osamotnioną Armenią. Mam nadzieję, że rząd PiS (oraz następny po wyborach), który tyle mówi o aktywnej polityce wschodniej i wchodzeniu przez Polskę w rolę kreatora polityki UE wobec krajów Partnerstwa Wschodniego, nie skończy jak zwykle tylko na deklaracjach i aktywnie zacznie działać na polu, gdzie mamy swoje interesy.
Karabach? Tak kończą kraje, które bezmyślnie stawiają na Rosję. To tylko kwestia czasu.